top of page
  • Sand_traveltheworld

Z wizytą w Ammanie i nad Morzem Martwym

Zaktualizowano: 14 lut 2020

Dzień 1

Tak jak wspominałam wcześniej lecieliśmy z Krakowa do Ammanu liniami #RyanAir. Lot trwał ok. 3,5h. Po wylądowaniu udaliśmy się do pierwszej kontroli, gdzie sprawdzane były wizy, bądź karta #JordanPass (trzeba mieć wydrukowaną wersję). Jeśli ktoś wcześniej nie zakupił żadnej z dwóch opcji nie ma czym się martwić, ponieważ była właśnie na to pora. Kolejka dość sprawnie się przesuwała. Po ok. 10min zmierzaliśmy już do następnej kolejki, która stała do odprawy paszportowej. Podczas odprawy sprawdzają nie tylko wizę, ale również długość waszego pobytu oraz gdzie się zakwaterujecie. Każdy z przybyłych musiał również zeskanować swoje oczy.

Po zakończonych formalnościach udaliśmy się w stronę wypożyczalni samochodów, która znajdowała się na lotnisku. Zdecydowaliśmy się na samochód z wypożyczalni #SIXT. Po drodze mijaliśmy jeszcze kilka kantorów, na których zdecydowaliśmy się wymienić nasze $. Jako, że kurs pomiędzy JODUSD jest stały jedyną różnicą w kantorach jest prowizja. Szczerze mówiąc tu nie była zbyt niska, ale cóż. Dostaliśmy kupon na promocje GB internetu w jednej z lokalnych sieci. Cena 12JOD za 60GB. Uważam, że to była dobra oferta. Jednak nam internet nie był potrzebny, więc z niej nie skorzystaliśmy.

Wróćmy do wypożyczenia auta. Za 7dni zapłaciliśmy ok. 800zł, opcja full to full (najbardziej korzystana opcja, nie tylko w Jordanii, ponieważ wypożyczalnie bardzo często zawyżają cenę paliwa przez co bardzo wychodzą na plus i nie zwracają pieniędzy jeśli paliwo zostaje w baku). Dodatkowo wypożyczalnia pociągnęła 500$ kaucji, która oczywiście została nam zwrócona, bo auto oddaliśmy w stanie jakim je otrzymaliśmy 😊 Po około 0,5h czekania dostaliśmy wyczekane autko.


Nauczona na błędach swoich i znajomych dokładnie obejrzeliśmy samochód przed odbiorem. Pracownik wypożyczalni nie robił żadnych problemów, gdy sami wskazywaliśmy znalezione przez nas zadrapania, które chcieliśmy, aby wpisał je do protokołu. Warto jeszcze zrobić zdjęcia auta, aby później w razie co mieć dowód, że to nie wy porysowaliście. Po wszystkich formalnościach w końcu mogliśmy rozpocząć naszą przygodę.

Plan na pierwszy dzień to zameldowanie się w hotelu, obiad i wycieczka do Ammanu.

Zatrzymaliśmy się w #Madabie. Uznaliśmy, że będzie po 1. taniej niż w #Ammanie, a po 2. wystarczy nam hałasu i życia w dużym mieście w Polsce. Muszę przyznać, że drogi w #Jordanii są w dobrym stanie. Bardzo dużo z nich jest aktualnie w remoncie, ale mimo to nie jeździ się źle. Największym utrudnieniem na drogach byli tutejsi kierowcy, którzy jeżdżą jak wariaci i nie wiedzą co to kierunkowskaz!!

Pierwsze 2 noclegi zarezerwowaliśmy przez stronę booking.com w Madaba Hotel. Hotel przypominał mi bardziej hostel, ale ogólnie było ok. Początkowo wystraszyliśmy się brakiem klimatyzacji w pokojach, jak przetrwać noc w upale?! Jednakże noce okazały się idealne i AC kompletnie nie była potrzebna. Łazienki i WC były wspólne dla całego piętra.

Widok z okna nie był rewelacyjny, ale miał w sobie coś intrygującego.

Po zameldowaniu ruszyliśmy na szybki obiadek do pobliskiego lokalu #FokarAndBharRestrant. Jedzenie było smaczne i niedrogie, jednak z nóg nie powalało. Muszę podkreślić, obsługa była bardzo sympatyczna. Przez to, że niektóre porcje były sporych rozmiarów nie byłam w stanie dojeść swojego dania ☹ Jednak kelner zaproponował, że spakuje mi na wynos. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, ponieważ w całej Jordanii kręci się mnóstwo bezpańskich kotów. Szczęśliwa wyszłam z knajpki udając się wraz ze znajomymi na krótką przechadzkę zanim ruszymy na wycieczke do Ammanu napotkałam pierwszą przybłędę. I w tym momencie moja radość prysła, gdy otworzyłam pojemnik i okazało się, że Pan kelner spakował mi ryż z orzeszkami zamiast mięsa, którego nie dojadłam. Tyle było z dokarmiania kotów w Madabie.

W końcu spakowaliśmy nasze tyłki i ruszyliśmy do Ammanu. Nie mieliśmy bardzo sprecyzowanego planu co chcemy tam zobaczyć dodatkowo byliśmy trochę wykończeni podróżą (od 2 w nocy). Dojeżdżając do stolicy natrafiliśmy na ogromne korki i szalonych kierowców ☹ Co spowodowało zwiedzanie miasta przez szyby auta. Zbytnio nam to nie przeszkadzało, ponieważ nic ciekawego nie rzuciło się w oczy.

Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy pojechać do Amman Citadel, jednak spóźniliśmy się 10min i już nas nie chcieli wpuścić. No trudno ☹ Pocieszeniem była zgraja kotów które mogłam nakarmić :D


Taksówkarz polecił nam zobaczenie jednego z meczetów, jednak był on kawał drogi od nas, a szczerze mówiąc zmęczenie się pogłębiało więc zadecydowaliśmy, że wracamy do Madaby. Po drodze jednak natknęliśmy na uliczki pełne różnego rodzaju straganów, knajp, widać było, że miejsce tętni życiem. Dookoła można było kupić wszystko, od jedzenia, przez tandetne zabawki z #AliExpress, po złoto. Dlatego też nastąpiła szybka zmiana planów. Znaleźliśmy strzeżony parking i poszliśmy zwiedzać. Muszę przyznać, że sprzedawcy nie byli aż tak napastliwi jak to działo się w #UEA. Zachęcali do zakupu, zachwalali produkt, jednak jak widzieli brak zainteresowania to odpuszczali.

Natknęliśmy się na lodziarnie, gdzie lody były przepyszne. Żałuje, że nie zapisałam nazwy miejsca, żeby Wam polecić ☹

Podążając dalej wzdłuż straganów kolejnym punktem okazało się stoisko z wodą z trzciny cukrowej. Musieliśmy spróbować! Był to smak przypominający wodę z cukrem (nie wiem czy też tak piliście jak byliście dziećmi) jednak dużo napój był gęściejszy i bardziej intensywny. Pół kubeczka zdecydowanie wystarczyło. Pochodziliśmy jeszcze jakąś 1h i postanowiliśmy tym razem już na 100% wracać do naszego hotelu.

Po przyjeździe szybki prysznic i udaliśmy się na taras by zrelaksować się po długim dniu. Otworzyliśmy żubrówkę i soczek (w tle ulatniał się intensywny dym z shishy) właściciel hotelu rozpalił nam shishę i tak pomału zbliżyliśmy się do końca pierwszego dnia podróży 😊


Dzień 2

Tego dnia w planach mieliśmy odwiedzenie #WadiNumeira oraz kąpiel w #MorzuMartwm.

Wstaliśmy ok.8 rano, szybkie śniadanko na naszym ulubionym tarasie (skromne, ale syte) i w drogę. Wybraliśmy trasę wzdłuż Morza Martwego. Prowadzi ona przez góry, przez co widoki były niesamowite. W związku z czym co chwilę zatrzymywaliśmy się na „pamiątkowe zdjęcie”, które wydłużyło nam trasę jakoś o 1h.



W między czasie zrobiliśmy jeszcze 1 krótki postój w mijanej przez nas wiosce. Nie wiem kto był większą atrakcją, my dla tubylców czy oni dla nas 😊 Wioska była kolejnym miejscem w którym ludzie byli dla nas przemili za każdym razem gdy chcieliśmy kupić jakieś owoce dawali nam najpierw do spróbowania. Jedną z takich osób byl Pan na krzesełku. Gdy zaparkowaliśmy samochód pod sklepem od razu zawołał nas do siebie na melony. Przy nas rozciął jednego z nich częstując nas, abyśmy mogli spróbować zanim zdecydujemy się na zakup. Melon okazał się słodki i soczysty, więc bez żadnych oporów kupiliśmy kilka sztuk. Zachaczyliśmy jeszcze o sklep, w którym kupiliśmy jeszcze kiść bananów i pudełko baklawy😊. Zaopatrzyliśmy się też w zgrzewkę wody i 5l baniak. Całe zakupy kosztowały nas może 5JD.

Po około 0,5h dotarliśmy do pierwszego punktu wycieczki jakim było #WadiNumeira (polecam zabrać ze sobą buty do wody, ponieważ wzdłuż Wadi ciągnie się strumień czystej wody). Jest to jedno z #Wadi, które nie jest aż tak rozreklamowane wśród turystów. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Na szczęście ma więcej plusów. Warto również podkreślić, że Wadi Numeira, w porównaniu z #WadiAlMujib jest bezpłatne!

Pierwszą rzeczą która nas uderzyła były namioty i „domki” gdzie wylegiwali się lokalsi, a przed nimi pasące się osiołki wraz z kózkami.

Minęliśmy ich i zaparkowaliśmy auto na chyba parkingu. Niestety kilka metrów dalej doznaliśmy pierwszego szoku. Jako, że to Wadi nie jest miejscem turystycznym jest ono dość zanieczyszczone plastikiem, którego nikt nie sprząta i graffiti na skałach. Oczywiście nie całe 😊 Mimo to jest nadal piękne.

W Wadi natrafiliśmy na grupkę Jordańczyków, którzy w cieniu kanionu zrobili sobie piknik. Ponownie okazaliśmy się dla nich atrakcją, ale tym razem byli odważniejsi i zapytali czy możemy zrobić sobie z nimi zdjęcie. Czemu nie 😊 Pożegnaliśmy się z nimi i ruszyliśmy dalej. Po około 20minutach podróży natrafiliśmy na kolejnego lokalsa, który jak poprzedni odpoczywał w cieniu kanionu. (auto, kocyk, shisha i nic więcej mu nie potrzeba)

Za kolejnym zakrętem szok, natrafiliśmy na pierwszą grupkę turystów. Wspólny marsz jednak nie potrwał długo. W momencie, gdy natrafiliśmy na pierwszą przeszkodę oni odpuścili my przebrnęliśmy przez zawalisko i poszliśmy dalej. Tutaj kanion był znacznie czyściejszy, a woda stawała się cieplutka. Brodzenie w niej było czystą rozkoszą. Uważam, że warto było troszkę się utrudzić, aby tego doznać!

Po kolejnych 20min natrafiliśmy na kolejne zawalisko, które (już mniej sprawnie), ale również pokonaliśmy. W tym momencie kanion zmienił się, można rzec, w swojego rodzaju polane. Szliśmy nią jeszcze ok. 20min po czym zrobiliśmy przerwę na jedzonko i postanowiliśmy wracać żeby zdarzyć wykąpać się jeszcze w Morzu Martwym. Pozostał lekki niedosyt nie dojścia do końca Wadi, ale cóż jest powód żeby wrócić 😊

Wyjście z kanionu zajęło nam oczywiście mniej czasu, ponieważ ilość przystanków i zdjęć została znacznie ukrócona. Pora na #MorzeMartwe, zanim jednak dojechaliśmy na jedną z dzikich plaż zatrzymaliśmy się ponownie w wiosce na coś do jedzenia. Za 4 tortille ( 2x jagnięcina i 2x kurczak) wszystko z warzywami zapłaciliśmy około 4JD. Śmiało mogę stwierdzić, że każdy z nas dostał wystarczającą porcję.

Posileni mogliśmy ruszać w dalszą drogę. Dojechanie do miejsca, które wg. Nas okazało się najbardziej odpowiednie zajęło nam ok. 20min. Było warto. Żadnych turystów ani Jordańczyków, tylko nasza 4 😊 Zabraliśmy stroje, ręczniki i 5l baniak i ruszyliśmy w dół. Pamiętajcie: jeśli macie zamiar kąpać się w Morzu Martwym upewnijcie się, że nie macie żadnych ran na ciele! W innym wypadku będzie baaaardzo bolało!

Dlaczego Morze Martwe jest takie wyjątkowe? Tak naprawdę jest to słone jezioro bezodpływowe położone, na pograniczu Izraela, Palestyny i Jordanii.. Niezwykłe stężenie soli sprawia, że na powierzchni z łatwością unoszą się ludzie nieumiejący pływać. Poziom wody w Morzu Martwym spada. Przez ostatnie 40 lat powierzchnia morza zmniejszyła się o 30%. W ostatnich latach proces ten nasilił się i obecnie spadek sięga blisko 1 metra rocznie. W 2013 roku Jordania i Izrael podpisały umowę, na mocy której ma powstać Kanał/rurociąg Dwóch Mórz o długości ok. 180 km transportujących wodę z Morza Czerwonego do Morza Martwego. Ma to opóźnić proces wysychania Morza Martwego. Lustro wody znajduje się w najniższym punkcie Ziemi, 430,5 m p.p.m. (stan na 2017 r.) i ciągle się obniża. Kryptodepresja sięga 817 m p.p.m. Jezioro to wykazuje bardzo duże zasolenie – średnio 26%. Na powierzchni zasolenie wynosi ok. 22%, a na głębokości 50 m – 36%.

Temperatura wody w Morzu Martwym jest wręcz idealna. Czujesz się jakby ktoś odkręcił kurek z ciepłą. Rozpływam się na myśl o tym! Niestety ta przyjemność po chwili mija jeśli uświadomisz sobie, że masz na ciele jakieś rany! Kolejną najgorszą rzeczą jaka może ci się przytrafić jest nalanie się tej wody do oczu! Serio, straszny ból!

Wróćmy do pozytywów tej kąpieli 😊 Idealne warunki dla osób nie umiejących pływać. Bardzo śmieszne uczucie, gdy możesz bez oporu usiąść lub położyć się. Każde nasze próby pływania wyglądały przekomicznie. Gdy patrzyło się na taką osobę widać było tylko głowę i tyłek wypierany przez wodę. (Śmiać mi się chce na wspomnienie tego!) W tym jeziorze nie da się nurkować, każda próba zanurzenia pod wodę kończy się po kilku sekundach wypchnięciem na powierzchnie.

Nad Morzem Martwym spędziliśmy może 1h. Na dłuższą metę staje się to trochę uciążliwe, ponieważ nic praktycznie nie da się w wodzie zrobić, ale mimo to warto odwiedzić i spróbować tego doświadczyć. Pooddychać zdrowym powietrzem łapiąc promienie Słońca.

Po kąpieli opłukaliśmy się naszym przenośnym prysznicem za 1.5JD i ruszyliśmy w stronę auta. Nagle szok! Patrzymy, w jego stronę, a tam zaparkowane inne auto i dwóch gości w środku. W momencie gdy chłopaki zaczęli się zbliżać dwóch mężczyzn w niebieskich koszulkach wysiadło z wozu. Pierwsza myśl: Policja!, nasz budżet nie uwzględniał mandatów ☹ Na szczęście Panowie policjanci okazali się bardzo pomocni. Zatrzymali się żeby popilnować auta, ponieważ wg. nich okolica nie jest zbyt bezpieczna żeby pozostawiać samotnie samochód. Poprosili nas jeszcze żebyśmy obejrzeli auto czy na pewno wszystko ok i odjechali, a my odetchnęliśmy z ulgą, bo , takiej reakcji się nie spodziewaliśmy. Zdecydowanie jordańska policja jest przyjaźnie nastawiona do turystów!!

Po dzisiejszych przygodach ruszyliśmy w stronę Madaby, aby wyspać się przed wycieczką do Petry. Po przyjeździe czekał nas długi prysznic, aby zmyć z siebie dokładnie całą sól. Dzisiejszego wieczoru postanowiliśmy zjeść u konkurencji wczorajszej restauracji i poszliśmy do lokalu naprzeciwko #JawZamanRestaurantAndCaffè. Jedzonko równie smaczne, ceny porównywalne, wystrój ładniejszy. Tym razem za kolacje zapłailiśmy około 10JD. Tradycyjnie wracając musieliśmy zahaczyć po świeżo wyciskany sok z granata, któremu jak raz się spróbuje to ciężko się ponownie oprzeć.

Przed snem rozsiedliśmy się na tarasie przy shishy i drineczkach oraz jordańskiej herbatce, której nigdy i nigdzie nie brakuje.

83 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

72h we Lwowie

bottom of page