top of page
  • Sand_traveltheworld

Porto w Porto

Zaktualizowano: 14 lut 2020

O kolejnym kierunku podróży zadecydował poniekąd los. W wolnych chwilach lubię przeglądać różne strony z biletami lotniczymi, któregoś dnia siedziąc w pracy natknełam się na bilety linii WizzAir Warszawa - Porto za około 220zł w dwie strony (w cenę wliczony bagaż podręczny). Jak tu nie skorzystać z takiej kuszącej okazji! Wysłałam ofertę koleżance i tak podjełyśmy decyzję o babskim wyjeździe do Portugalii. W planach początkowo chciałyśmy odwiedzić Porto i Lizbonę, jednak zdecydowałyśmy się dołożyc jeszcze jeden punkt jakim była Madera. Do biletów dopłaciłyśmy jeszcze 200zł, za lot Porto-Funchal-Lizbona.

Na początku marca 2018 r. wyruszyłyśmy we dwie w kolejną cudowną podróż. Samolot wylatuje w godzinach wieczornych, tak więc na miejscu byłyśmy bardzo późno mimo to nie było większego problemu, aby wydostać się z lotniska (linie E lub B). Nocleg zarezerwowałyśmy przez stronę booking.com w okolicach Praça da Batalha. Wszystko poszłoby gładko, gdyby nie ulewa która zerwała się zaraz po tym jak wysiadłyśmy z autobusu :( Do hostelu miałyśmy około 1km i wierzcie mi, że był to naprawdę bardszo długi kilometr :( Po dotarciu do hostelu była prawie północ, a my byłyśmy przemoczone do suchej nitki, dlatego też zamiast pójść spać zabrałyśmy się za suszenie butów i ubrań. Przysłowie w marcu jak w garncu tym razem sie nie sprawdziło :(


Dzień 1

Na #Porto przeznaczyłyśmy sobie 2 dni. Następnego ranka pogoda się nieco poprawiła. Na dworze nadal było pochmurno, ale już na szczęście nie padało. Na śniadanie wybrałyśmy się do pobliskiej kawiarenki Java, gdzie do 5EUR można zjeść smaczne śniadanko. Na tym samym placu znajduje się budynek teatru narodowego São João.

Kilka metrów dalej, także na Praça da Batalha znajduje się kościół św. Idefonsa. Fasada budynku zdobiona jest popularnymi płytkami azulejo. Do środka nie można było wejść, więc pozostało nam podziwianie z zewnątrz.

Gdy opósciłyśmy plac udałyśmy się dalej prosto Rua de Santa Catarina aż do Świątyni Dusz. Fasada kapilcy także ozdobiona jest słynnymi portugalskimi płytkami azulejo.

Gdy już skończyłyśmy zachwycać się urokiem świątyni udałyśmy się kawałek dalej do Mercado do Bolhão. Jest to targ na którym możecie kupić najróżniejsze rośliny, owoce, warzywa, ryby i wina. Oprócz sklepów mieści się tam kilka knajp z jedzeniem. Oczywiście jak w każdym popularnym miejscu i tu znaleźć możecie stoiska z pamiątkami.

Krążąc dalej uliczkami Porto doszłyśmy do głownego dworca kolejowego. Budynek z zewnątrz nie wyróżnia się niczym specjalnym, jednak wchodząc do środka od razu wiadomo czemu właśnie ta stacja uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Portugalii. W głównym hallu na ścianach widnieje 20tysięcy płytek azulejo, przedstawiających różne sceny związane z historią i życiem w Portugalii.

Budynek dworca kolejowego Sao Bento jest otwarty codziennie w godzinach 05.00-01.00. Kasy biletowe pociągów Urbanos, Alfa Pendular, Intercidades i Regional są otwarte codziennie w godzinach 6.40-20.35. Punkt obsługi klienta jest czynny również codziennie w godzinach 9.00-18.00.

Niedaleko od Sao Bento znajduje Sé do Porto. Jest to rzymskokatolicka katedra, jeden z najstarszych budynków w Porto. I tu spotkała nas kolejne oberwanie chmury :( Także szczęście w nieszczęściu, ale chociaż miałyśmy gdzie się schować nie burząc przy tym naszego planu wycieczki :)

Z drugiej strony katedry mieści się Pałac Biskupi, który jest oficjalną rezydencją biskupa Porto. Episcopal Palace jest otwrty dla zwiedzających

  • od poniedziałku do soboty w godzinach 9:00-18:00 z przerwą od 13:00 do 14:00;

  • Bilet kosztuje 5EUR.

Rezydencji nie można zwiedzać samemu, po zakupie biletu zostajemy przydzieleni do naszej grupy zwiedzającej z przewodnikiem.

Budynek jest zdecydowanie wart zwiedzenia! W środku znajdziemy wiele majestatycznych pomieszczeń.

Oraz wspaniały widok na most Ludwika I.

Gdy skończyłyśmy zwiedzanie Pałacu udałyśmy się na spacer bulwarami wzdłóż rzeki Douro do Mosteiro da Serra do Pilar. Jest to klasztor, który znajduje sie po drugiej stronie rzeki w mieście Vila Nova de Gaia. Z tego miejsca rozpościera się wspaniały widok na bulwary Porto.

W drodzę powrotnej zahaczyłyśmy o jeden z pobliskich barów. Jak nie spróbować Porto będąc w Porto!


Dzień 2

Natępnego dnia ponownie zaczełyśmy nasz dzień od śniadania na Praça da Batalha. Gdy nasze brzuszki były już najedzone i szczęśliwe udałyśmy się na plac wolności, który znajduje się przy jednej z głównych ulic Porto. Budynki wokół placu zajmowane są głównie przez banki, hotele i drogie sklepy. Po drugiej stronie placu mieści się Câmara Municipal do Porto, czyli ratusz miejski.

Tego dnia pogoda nam zdecydowanie bardziej sprzyjała dlatego jak najszybciej udałyśmy się do kościoła kleryków (Igreja dos Clérigos). Kościół jest jedną z pierwszych barokowych świątyń w Portugalii. Przy kościele znajduje się wysoka dzwonnica, która rozpościera się nad miastem. Wieża otwarta jest dla zwiedzających.

Na wieże prowadzą schody, które ciągną się różnymi zakamarkami kościoła, dzięki czemu możemy podziwiać jego urokliwe wnętrze z różnej peerspektywy.

W mijanych przez nas pomieszczniach znajdują się najróżniejsze wystawy. Ze szczytu widać dosłownie całe miasto, od rzeki po drugi koniec.

Tuż obok kościoła znajduje się wiele kawiarenek, w których można kupić najpyszniejsze portugalskie ciasteczka Pasteis de nata <3 Mogłabym je jeść na okrągło!

Tuż za parkiem Praça de Lisboa mieści się budynek uniwersytetu.

Po drugiej stronie ulicy zbudowane zostały dwa sąsiadujące ze sobą kościoły Igreja do Carmo (Kościół Czcigodnego Trzeciego Zakonu Nossa Senhora do Carmo) oraz Igreja dos Carmelitas Descalços (Kościół Karmelitów Bosych). Są oddzielone od siebie bardzo wąskim domem o szerokości około 1m.

Następnym naszym miejscem odwiedzin była księgarnia Livraria Lello. Cóż to za niesamowite miejsce! Zdecydowanie każdy powinien je zobaczyć. Wygląda niczym wyjęta z magicznej opowieści. Na środku piękne rzeźbione drewniane schody, które prowadzą na piętro, a dookoła mnóstwo książek, ale nie byle jakich, ich okładki są tworzone specjalnie dla księgarni, oczywiście nie wszystkie egzemlarze. Sufit zdobi pzepiękny witraż. Czułam się tam jak w świecie Harrego Pottera! Spędziłyśmy tam naprwadę sporo czasu.

Za wejście do księgarni płaci się 4EUR, jednak później można wykorzystać tą kwotę przy zakupie dowolnej książki. Księgarnia otwarta jest codziennie od 9:30 do 19:00.

Tuż obok księgarni znajduje się sklep z m.in. figurkami z postaciami z różnych filmów, w tym właśnie z Harrego Pottera! Zachęcam także do odwiedzenia tego miejsca.

Po wyjściu ze sklepu stało się coś bardzo niezwykłego podczas tego wyjazdu, a mianowicie zaczął padać znowu deszcz. W związku z czym postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę, dopóki ponownie się nie rozpogodzi i zasiadłyśmy w pobliskiej kawiarence, która skusiła nas ogromną ilością smaków lodów! Po takiej dawce rozkoszy zdecydowanie mogłyśmy ruszać dalej.

Błąkając się uliczkami Porto ruszyłyśmy w stronę rzeki. Po drodzę minęłyśmy jeszcze wiele magicznych uliczek, w których zgubić się warto.

Pierwszym miejscem do którego udałyśmy się podczas kolejnego etapu wycieczki było Muzem Transportu i Komunikacji. Jak ja bardzo to wszystkim odradzam :( Może i jest to dobre dla okolicznych wycieczek szkolnych, ale dla nas to było zmarnowane 5EUR :( Jakby jednak ktoś się zdecydował to Muzem otwarte jest:

  • od wtorku do piątku od 10:0 do 18:00, z przerwą od 13:00 do 14:00

  • w weekend od 15:00 do 19:00

Kilka kilometrów dalej znajduje się Tram Museum i do tego miejsca polecam zajrzeć! W środku znajdziecie tramwaje od tych najstrszych do bardziej nowoczesnych, miejskie autobusy, silniki itp. Tym razem nie zmarnowałyśmy 5EUR.

Kolejne kilka kilometrów spaceru i zbliżyłyśmy się powoli do pierwszej plaży, więc jak najbardziej nadeszła pora na kolejną przerwę. Było wietrznie, ale przyjemnie.

Za to gdy doszłyśmy już do plaży, ale tym razem od strony oceanu wtedy dopiero zaczęło wiać :( Wzburzony ocean sprawia niesamowite wrażenie, aż ciarki przechodzą.

Plaża doprowadziła nas do Fort of Saint Francis Xavier, jednak tu nie wchodziłyśmy do środka. Wystarczył nam widok tego co jest na zewnątrz :)

Pomału zaczynałyśmy robić się zmęczone, więc udałyśmy się do Porto City Park. Jakie to było świetne miejsce! Dużo zieleni, stawy, i pełno biegającego drobiu!

Po dość sporym odpoczynku przyszła pora na powrót, jednak tym razem już nie spacerem. Wybrałyśmy podróż zabytkowym tramwajem, który przemierza właśnie trasę wzdłóż rzeki aż do oceanu.

Wysiadłyśmy na wysokości Jardim dos Sentimentos i udałyśmy się żeby zwiedzić ostatnie planowane miejsce tego dnia. Ogrody robią wrażenie, jednak nie była to odpowiednia pora na ich zwiedzanie. Na pewno prezentują się dużo lepiej późną wiosną, latem czy też wczesną jesienią.

Przed powrotem do hostelu, wybrałyśmy się jeszcze na kolację do jednej z restauracji koło mostu Ludwika I. Czemu dużo nie wspominam nazw restauracji w których jadłyśmy, nie wrzucam Wam zdjęć posiłków, ponieważ nie były one rewelacyjne, niczym nie zachwyciły, więc nie mam zbytnio co polecić oprócz cudownych Pastéis de nata. Jedyne co dla odważnych Francesinha (my nie próbowałyśmy), czyli danie wykonywane tradycyjnie z: chleba, twardej szynki linguiça, świeżej kiełbasy, steka lub pieczonego mięsa, posypana żółtym serem i grubej warstwy sosu pomidorowo-piwnego. Zazwyczaj podaje się ją z frytkami.

Po kolacji udałyśmy się do hostelu, aby się spakować i pójść spać, ponieważ następnego dnia czekał nas lot na Maderę!

103 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

72h we Lwowie

bottom of page